czwartek, 25 marca 2021

kilka rysunkow z ostatniego roku

znowu sie reklamuje ale to moj blog wiec chyba moge
twitter: @igos134 (link po boku bloga)
nadal nie wiem czy chce uzywac igos134 jako nicku czy rejwichan czy moze po prostu rejwi

fuj cycki


 

recenzja vagabond

 Vagabond. Doceniona przez krytyków. Piąta najwyżej oceniona manga na myanimelist. Dwunasta na mangadex. Wciąż kultowa i chętnie czytana, mimo trwającego już pięc lat hiatusu. Poznajcie Shinmen Takezo oraz Honidena Matahachi. Aspirujących samuraji z względnie cichej wioski, położonej zdala od niebezpieczeństw świata.

Ich cel? Zostanie niezwyciężonymi. Najsilniejszymi pod gołym niebem.

Ich okazja? Sekigahara, gdzie wkrótce stoczyć ma się decydująca dla Japonii bitwa o władzę.

Czym jest prawdziwa siła?

    Wciąż nie mogę uwierzyć, jak bardzo polubiłem te postacie. Zarówno Takezo -- początkowo zwykłego brutala, który swoim wyglądem i zachowniem krzyczy prosto w twarz "Jestem edgy! Zabiję cię, jak tylko podejdziesz!" -- jak i Matahachiego, który tak bardzo wkurzał przez prawie całą mangę, że robiłem sobie przerwy by czegoś nie rozwalić.

    A mimo tego, uważam że są to jedne z najlepiej napisanych osób, jakie kiedykolwiek miałem doczynienia podejrzeć w formacie mangi. Nigdy nie widziałem ludzi tak prawdziwych, tak okropnych, a jednak tak ludzkich i zrozumiałych. Naprawdę mam nadzieję, że nie uwierzycie mi tutaj na słowo i sami spróbujecie poznać ich bliżej i tą mangę, ponieważ to jest takie 10/10, na jakie ludzie ją malują już od lat.

    Nawet jeśli macie zastrzeżenia do historii w których leje się krew lub po prostu nie lubicie walk, to i tak polecam dać temu szansę. Spora część dialogów ma tutaj charakter czysto filozoficzny. Więcej spędzicie czasu czytając co w duszy gra głównym bohaterom podczas walki, niż będziecie oglądać machania mieczem. I szczerze? Kocham to. Każda potyczka ma tutaj jakieś realne znaczenie na podłożcu psychologicznym i popycha bohaterów do nowych realizacji o naturze świata i ich samych.

    Kolejna rzecz o której warto wspomnieć to kreska autora mangi. Ten człowiek mógłby dosłownie narysować dwadzieścia paneli samego błota, kropli deszczu, drzew, krzewów, kamieni, gór, rzek i wichur bóg wie jeszcze czego, a i tak byłbym przylepiony do ekranu. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu detali oraz napracowania przy rysowania teł. Każde z nich jest pełne życia i działa jak magia przy tworzeniu wyjątkowej atmosfery tej mangi.

    O popularności Vagabondu może świadczyć fakt, że niektórzy ludzie mylą zdarzenia z mangi z biografią tego prawdziwego Musashiego. Mówiąc i myśląc Musashi, Japończyk zazwyczaj ma na myśli tą wersję, którą wymyślił Inoue Takehiko na potrzeby Vagabondu... podczas gdy ona sama bazowana jest na epickiej noweli "Musashi", fikcyjnej rekolekcji życia Musashiego Miyamoto.





Więc naprawdę z całego serca polecam, super się bawiłem. Główny bohater robi nawet kaneki face...